reklama
kategoria: Kultura / Sztuka
7 październik 2024

Warto ocalić spuściznę po firmie Bracia Łopieńscy

zdjęcie: Warto ocalić spuściznę po firmie Bracia Łopieńscy / fot. PAP
fot. PAP
Firma Braci Łopieńskich to prawdziwy fenomen i miejsce zasłużone dla polskiej kultury, może po 162 latach istnienia bezpowrotnie zniknąć z mapy Warszawy. Odlewano tu z brązu m.in. najwspanialsze pomniki stolicy. Warto ją ocalić dla przyszłych pokoleń - powiedziała PAP historyk sztuki i antykwariusz dr Monika Bryl.
REKLAMA

Polska Agencja Prasowa: Jakie znaczenie dla polskiej kultury ma pracownia Braci Łopieńskich w Warszawie?

Dr Monika Bryl: Firma Braci Łopieńskich powstała w 1862 r. To jedna z najstarszych warszawskich - a zapewne i polskich - firm, która powstała w 1862 r. z inicjatywy Jana Łopieńskiego i z krótkimi przerwami działała właściwie do chwili obecnej. To prawdziwy fenomen i miejsce niezwykle zasłużone dla polskiej kultury, sztuki, które przetrwało wiele lat, dwie wojny światowe a wkrótce, niestety, może bezpowrotnie zniknąć z mapy Warszawy.

By przybliżyć ten fenomen warto przypomnieć, że przez kilka pokoleń Łopieńscy byli rzemieślnikami - brązownikami i należeli do elity tego zawodu, który obecnie jest właściwie już zawodem zanikającym. W XX w. przedmioty wykonane z brązu - kałamarze, okucia meblowe, ozdoby na stoły i biurka były niezwykle cenione i poszukiwane. Brąz był materiałem uznawanym za szlachetny, luksusowy. Dla rzeźbiarza rzeźba odlana z brązu w renomowanej wytwórni był szczytem artystycznych ambicji. Dzieło odlane z brązu oznaczało dla twórcy niezwykły prestiż. Jeśli było ono odlane w warsztacie Łopieńskich - oznaczało jeszcze absolutnie najwyższą jakość i trwałość mierzoną w dekadach.

Łopieńscy wykonywali liczne posągi i rzeźby kameralne a także setki dzieł sztuki nie tylko z brązu, ale i ze złota, i srebra. Odlewali również pomniki. Konkurowali jakością swoich wyrobów z najsłynniejszymi brązownikami francuskimi i wiedeńskimi. Byli elitą nie tylko na ziemiach polskich, a ich wyroby eksportowano do Rosji, Europy, Stanów Zjednoczonych, a nawet Afryki. Wielokrotnie nagradzano ich prace medalami na międzynarodowych wystawach sztuki, m.in. w Paryżu, Wiedniu, Monachium, Berlinie, Brukseli, Petersburgu, Nowym Jorku, Lwowie i Warszawie. Gdy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość firma Bracia Łopieńscy wyposażała gmachy najważniejszych urzędów w elementy wyposażenia - okucia, kraty, poręcze, osłony na grzejniki, żyrandole. U Łopieńskich odlano m.in. stojący nad Wisłą posąg Syreny autorstwa Ludwiki Nitschowej (1939), pomnik Jana Kilińskiego autorstwa Stanisława Jackowskiego (1936), pomnik Józefa Dietla Xawerego Dunikowskiego dla Krakowa. Pomniki odlane w ich fabryce trafiły także do Krosna, Rzeszowa i innych miast. Część z nich nie przetrwała II wojny światowej.

PAP: Co działo się w czasie wojny i po niej?

M.B.: Podczas niemieckiej okupacji pomniki były programowo niszczone. Mimo poniesionych we wrześniu 1939 r. zniszczeń oraz prześladowań okupanta, fabryka działała. Łopieńskim zależało na tym, aby wytwórnia przetrwała, chcieli dać zatrudnienie pracownikom. Odlewali drobne brązy, wykonywali naprawy, a także produkowali przedmioty codziennego użytku - lampy karbidowe oraz patelnie. W dniach Powstania Warszawskiego przy Hożej odlewano korpusy ręcznych granatów konspiracyjnej produkcji dla oddziałów Armii Krajowej. Po wojnie w firmie Łopieńskich odlewano i naprawiano pomniki zniszczone przez Niemców, m.in. symbol Warszawy - pomnik Chopina autorstwa Wacława Szymanowskiego z Łazienek Królewskich.

Po 1945 r. w ich pracowni odlano na nowo według zachowanego modelu figurę Adama Mickiewicza - pomnik (1898) autorstwa Cypriana Godebskiego, który stoi do dziś przy Krakowskim Przedmieściu i jest podziwiany przez mieszkańców stolicy i tysiące turystów z całego świata.

W 1950 r. firmę prowadzoną wówczas przez Tadeusza i Władysława Łopieńskich znacjonalizowano, tworząc spółdzielnię "Brąz dekoracyjny". Komunistyczna władza obeszła się nimi brutalnie. Gdy jako wybitni rzemieślnicy i eksperci wykonali najtrudniejszą część pracy, zostali pozbawieni prawa do wykonywania zawodu, w którym byli absolutnymi mistrzami! Po śmierci Władysława, Tadeusz jako "kapitalista" został obciążony zabójczym, wielomilionowym podatkiem tzw. domiarem, który spłacał jeszcze do 1969 r.

Po gomułkowskiej "odwilży" Łopieńskiemu udało się zdobyć niewielką pracownię przy ul. Poznańskiej 24. Dzięki jego pracy wspaniała tradycja polskiego brązownictwa i w ogóle - rzemiosła przetrwała trudne lata PRL. Wykonywali brązy dla odbudowanego Zamku Królewskiego i wielu innych obiektów. Obecni właściciele pracowni - córka Tadeusza - Anna Łopieńska-Lipczyk i jej mąż Wojciech Lipczyk z racji wieku są zmuszeni do zakończenia działalności.

PAP: Czy jest pomysł na uratowanie spuścizny Łopieńskich?

M.B.: Jako Oddział Warszawski Stowarzyszenia Historyków Sztuki wystosowaliśmy petycję do prezydenta Warszawy - Rafała Trzaskowskiego z prośbą o pomoc w ratowaniu działającej od 162 lat firmy. Naszym marzeniem jest stworzeniem niewielkiego, kameralnego muzeum rzemiosła, a ściślej mówiąc brązownictwa z ukazaniem historii polskiej rzeźby i rzemiosła artystycznego od poł. XIX w. aż do dziś. Stworzenie takiego muzeum wydaje się jedynym ratunkiem i rozwiązaniem korzystnym dla kulturowego dziedzictwa, dla całego społeczeństwa. Lokal jest niewielki, jednak można w nim zgromadzić część eksponatów, a inne wyświetlić w postaci pokazu multimedialnego. Szkoda, aby w miejscu tak zasłużonym dla polskiej kultury powstał kolejny sklep spożywczy czy oddział banku!

Mamy nadzieję, że pracownie przejmie jakaś instytucja kultury, muzeum lub ewentualnie władze Warszawy. Jest także koncepcja, by pracownię Łopieńskich przejął Wydział Rzeźby ASP i zorganizować tam muzeum brązownictwa i jednocześnie pracownię edukacyjną. Od dwóch lat pracownia jest pod opieką Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków Urzędu m.st. Warszawy w ramach programu ochrony pracowni artystycznych i to jego zasługą jest to, że pracownia jeszcze istnieje i trwa. Jednak opieka ta nie rozwiązuje wszystkich problemów, choć chroni np. przed podniesieniem czynszu. Anna Łopieńska-Lipczyk i jej mąż Wojciech Lipczyk chętnie służą radą i wsparciem merytorycznym, jednak nie są w stanie już dłużej prowadzić takiej pracowni ze względu na stan zdrowia i wiek. Sytuację utrudnia brak następców z doświadczeniem w zawodzie, w Polsce działa już niewielu brązowników, to niestety, ginący zawód. Jednak zanikającym jest także zawód kowala, który dziś ogranicza się głównie do podkuwania koni, a jednak istnieją muzea kowalskiego rzemiosła i cieszą się popularnością.

PAP: Jak mogłoby wyglądać takie muzeum?

M.B.: Minimuzea są organizowane na całym świecie i cieszą się dużym powodzeniem, stanowią wartościową atrakcję. Dziś przy ul. Poznańskiej istnieje warsztat i niewielki sklep z wyrobami firmy. Przestrzeń jest ograniczona, kameralna. Można w niej np. zademonstrować zwiedzającym pracę nad formą brązowniczą, złożony proces technologiczny, który przynajmniej częściowo dzieje się na oczach widzów.

W gronie historyków sztuki zastanawiamy się na formułą, która byłaby jednocześnie atrakcyjna i miałaby walory edukacyjne. Szukamy rozwiązania, które ocali to niezwykłe miejsce. Przez lata kustosze Muzeum Warszawy bardzo doceniali działania tak bardzo i zasłużonych dla stolicy braci Łopieńskich i być może i dziś placówka ta mogłaby uczestniczyć w projekcie. Zresztą właśnie w muzeum znajduje się znakomita kolekcja wyrobów firmy. Odlane tam żyrandole czy detale spotykane w przestrzeniach publicznych ludzie podziwiają, ale są to dzieła anonimowe. W muzeum takie przedmioty mogłyby zyskać tożsamość, zwiedzający połączyliby je z rodziną twórców.

Do dziś przedmioty wykonane przez Łopieńskich są cenione na międzynarodowych aukcjach. Kilka lat temu jeden z paryskich antykwariatów wystawił przedmiot pochodzący z lat 60. lub 70. - jeszcze z czasów założyciela firmy, Jana Łopieńskiego za ponad 200 tys. euro. To obrazuje poziom cen, jakie obecnie osiągają wysokiej klasy brązy na świecie. Obrazuje również, jaką estymą cieszy się nazwisko Łopieńskich na świecie wśród znawców. Warto o tym pamiętać, gdy żyjemy otoczeni "plastikowymi" przedmiotami produkowanym na skalę masową. Dziś prawdopodobnie wiele osób kupiłoby taki przedmiot wykonany z tworzywa sztucznego, polakierowanego na kolor brązu. Przed laty przedmioty z brązu uchodziły za luksusowe, a dziś bardzo niewiele osób zna technologie odlewnicze, i nie potrafi docenić tego rzemiosła. Tym bardziej warto dla przyszłych pokoleń zachować wiedzę o rodzinie Łopieńskich, która przez cztery pokolenia doszła do perfekcji w odlewniczym rzemiośle. Warto ocalić pracownię przy ul. Poznańskiej 24, miejsce z fascynującą historią, jakich w Warszawie mamy bardzo niewiele. (PAP)

Rozmawiał: Maciej Replewicz

mr/ dki/ jpn/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Hel
7.6°C
wschód słońca: 07:12
zachód słońca: 15:46
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Helu