reklama
kategoria: Kraj
7 wrzesień 2024

"Bar Sady", "Warszawa Powiśle", "Ursynów" to historie lokalnych patriotyzmów

zdjęcie:
fot. PAP
Jak ważne są litery, napisy, szyldy, co pamiętamy z naszej okolicy? "Bar Sady", "Warszawa Powiśle", "Ursynów" to historie lokalnych patriotyzmów - powiedziała PAP Agnieszka Kowalska, kuratorka projektu "Kultura XXI-wiecznej Warszawy. Archiwum Online". To nostalgiczne wspomnienia dzieciństwa, symbol okolicy.
REKLAMA

PAP: Szyld "Bar Sady" jest symbolem osiedla Sady Żoliborskie, Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Ma swoją historię, tradycję. Jak zrobić dobry, znaczący szyld?

Agnieszka Kowalska: Od tego mamy wielu zdolnych projektantów. Mają sentyment do Warszawy, do starych projektów architektonicznych, szyldów czy neonów, wokół których się wychowywali. Wiedzą, czym jest warszawskość.

Kluczem do sukcesu w przestrzeni miasta są duże, wyraźne litery. W archiwum "Kultura XXI-wiecznej Warszawy" jest przykład neonu "URSYNÓW", który znajdował się na sklepie Mokpol przy Surowieckiego (widoczny od ul. Puławskiej). Nie dość, że złożony był z bardzo ciekawych liter, to jeszcze miał ogromne rozmiary. Neonowe rurki też dają tę czytelność, światło, jak w słynnym napisie "Izis" z Marszałkowskiej. Dobry szyld zwraca uwagę mocnym, niebanalnym krojem liter. Często towarzyszy mu prosty znak wizualny.

PAP: Szyld "Bar Sady" czy "Zegarmistrz" nie są wcale ogromne, a jednak zapisały się w zbiorowej pamięci.

A.K.: Są stosunkowo duże. Sady – w mocnym, żółtym kolorze – umieszczone dodatkowo na dachu budynku. A z tą pamięcią jest tak, że Warszawa ma tak niewiele starej architektury, dobrze zachowanych historycznych warstw, szyldów, nagrobków. Dużo straciliśmy z dziedzictwa materialnego, więc zwracamy większą uwagę na detale. Muzea neonów, które powstają w różnych miastach, są dowodem na to, że czujemy, że to dziedzictwo, w tym przypadku litery, znika, a przecież dzięki niemu identyfikujemy się z miastem. "Bar Sady", "Warszawa Powiśle" czy "Ursynów" to historie lokalnych patriotyzmów. To nostalgiczne wspomnienie dzieciństwa, ale także symbol okolicy, w której się wychowywaliśmy, czy miejsca, z którym czujemy się związani.

PAP: Projektanci graficzni zwracają uwagę na tzw. TypoPolo. Co to jest?

A.K.: Chyba już jesteśmy w naszym kraju skazani na różne odmiany disco polo! I to jest taka odmiana typograficzna, widoczna bardzo mocno w witrynach sklepów, knajp, warsztatów. Ten termin wymyślił projektant Jakub Stępień HAKOBO na określenie oddolnie tworzonych napisów, od lat 90. XX wieku, kiedy przybyło materiałów - folii do wyklejania witryn, literek z szablonów, które można było własnoręcznie przyklejać. Co za tym idzie – przybyło też oddolnej twórczości literniczej. Są projektanci, którzy uwielbiają się inspirować błędami, które powstały w wyniku tej partyzantki, na przykład tym, że litera "S" została przyklejona do góry nogami. Zauważają to i traktują jako źródło inspiracji.

PAP: Niektóre szyldy pamiętamy, a inne popadają w zapomnienie.

A.K.: Niestety, takie miejsca jak na przykład Astoria w Uniwersamie Grochów czy Amatorska zanikają, a wraz z nimi charakterystyczna dla nich identyfikacja wizualna. Dlatego powstał font "Golonka" inspirowany literami wyklejanymi na szybach baru Jaś i Małgosia na Nowolipkach. Pawilon baru istnieje, ale nie ma już tego starego ogródka z ażurowymi krzesłami i białym płotkiem w bąbelki. Neon został zrekonstruowany, więc chociaż tyle się zachowało. Napisy mówiące o tym, że można zjeść w nim golonkę i napić się piwa, niestety zniknęły.

PAP: Tradycja danego miejsca często zaczyna się od szyldu, rodzaj identyfikacji zaczyna się od nazwy. Jak to działa, jak tworzy się legenda?

A.K.: Ktoś musi zauważyć tę wartość i "podać to dalej". Czasem wystarczy jedno wybitne zdjęcie, jak te Zbyszka Siemaszki, który uwiecznił modernistyczne budynki Warszawy, takie jak Supersam, w ich pełnej krasie. A czasem wpisane jest to w kontekst kulturowy. Ktoś napisze hiphopową piosenkę o konkretnym miejscu czy znaku albo umieści je w powieści jako punkt odniesienia. Bywa, że mamy sentyment do jakiegoś miejsca i póki żyjemy, będziemy wspominać stamtąd nazwy czy neony. Tak było z Uniwersamem Grochów. Na jego miejscu powstał nowoczesny budynek, a jednak mieszkańcy silnie starali się o przywrócenie starych neonów, liter, które identyfikowały ich z tym miejscem.

PAP: Na czym polega specyfika typografii?

A.K.: Typografia jest dziedziną projektowania graficznego dotyczącą liter. Są projektanci, którzy tylko w tym się specjalizują. Polecam pooglądać sobie prace m.in.: Fontarte, Mamastudio, Full Metal Jackett, Edgara Bąka, Marcina Machalskiego czy Zuzy Rogatty. Litery tworzą nasz pejzaż wizualny, są wszędzie: w książkach, na okładkach płyt, magazynów, w przestrzeni miejskiej na tabliczkach ostrzegawczych. Są spektakularne litery, jak typowo warszawska litera "M" oznaczająca metro, "P", które kojarzy się z Polską Walczącą, czy najbardziej warszawska z warszawskich litera "W".

PAP: Czy Warszawa jako miasto ma swój własny krój pisma?

A.K.: A właśnie! Stricte unikatowego stylu, który jest wyłącznie warszawski, nie ma. Natomiast możemy powiedzieć, czym charakteryzuje się warszawska przestrzeń publiczna, a tym samym jej typografia. Jest momentami chaotyczna, prowizoryczna, sklejona z różnych, niepasujących do siebie elementów, często przypadkowych. Dajemy sobie przyzwolenie na improwizację w przestrzeni publicznej. To jest cecha Warszawy.

PAP: To jest właśnie ta specyfika?

A.K.: Tak. Jakie miasto, taka jego przestrzeń publiczna.

PAP: Miasto inspiruje typografię czy typografia inspiruje miasto?

A.K.: I tak, i tak. Są silne osobowości projektantów, które narzucają swoją wizję miasta. Ale oni podświadomie inspirują się tym, co dookoła. Ciekawym przykładem jest szwajcarski projektant Ludovic Balland, który zaprojektował identyfikację Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Istnieje podejrzenie, że zobaczył neon "Warszawa Śródmieście", elementy identyfikacji na tabliczkach warszawskich ulic, przejechał się na Mokotów do swoich znajomych projektantów, trochę pochodził po przedwojennej stolicy i dzięki temu zaprojektował bardzo ciekawy, nowoczesny krój. Ale czy warszawski? Raczej międzynarodowy, inspirowany Warszawą.

PAP: Kto kształtuje typografię? Czy oprócz projektatntów ktoś lub coś jeszcze ma wpływ na jej wygląd?

A.K.: Na tę miejską typografię niestety w małym procencie mają wpływ profesjonalni projektanci. Istnieje typografia wernakularna - nie jest tworzona przez najlepszych, nie jest wyrafinowana, ale jest zaprojektowana i użyteczna, spełnia swoją funkcję. Najczęściej używa się jej na tabliczkach ostrzegawczych, pociągach, metrze, ale także szyldach drobnych sklepów.

Niestety dużo jest w mieście amatorki. Nie każdego, kto kształtuje przestrzeń miejską, stać na zatrudnienie profesjonalnego projektanta do stworzenia identyfikacji wizualnej. Istnieje również cała przestrzeń napisów na murach, które tworzą zarówno artyści, jak i wandale. Liter w mieście zaprojektowanych przez dobrych projektantów jest niestety mało. Ubolewam nad tym, ponieważ jakość przestrzeni publicznej buduje się przez detale. Widać to teraz dobrze na Woli, gdzie powstaje dużo nowych inwestycji deweloperskich, których detale, jeśli są, to bez wyrazu i zakorzenienia w mieście.

PAP: A czy dzielnice Warszawy mają swoje kroje?

A.K.: Dzielnice mają swoją specyfikę. Osoby, które przyjechały do Warszawy, mówią, że trochę trzeba w niej pomieszkać, żeby się zorientować w tych niuansach. Ta specyfika jest w języku, historii, architekturze. Trudno uchwycić ten rys. Czas, w którym powstawała dzielnica, substancja architektoniczna, zieleń, jakość projektu osiedli - to buduje jej specyfikę. Praga ma zupełnie inny sznyt niż na przykład Ursynów.

Był kiedyś projekt "Warszawskie Kroje", w którym młodzi artyści dostali zadanie zinterpretowania tego tematu. Szukając inspiracji, wielu z nich znalazło je w starych praskich szyldach zakładów rzemieślniczych. Praga była najmniej zniszczona w czasie wojny.

PAP: Krój pisma ma wyłącznie charakter informacyjny i estetyczny? Czy litery mogą wzbudzać emocje?

A.K.: O tak! Jesteśmy romantyczni i emocjonalni. Lubimy uniesienia, na przykład przy wspólnym śpiewaniu "Snu o Warszawie" z Czesławem Niemenem czy powstańczych piosenek. Widać to teraz na mieście w 80. rocznicę Powstania Warszawskiego. Litera "W" interpretowana na wiele sposobów na słupach ogłoszeniowych czy znak Polski Walczącej na kopcu na Czerniakowie, w centrum znakomicie zaprojektowanego nowego parku Akcji "Burza", wzbudzają wielkie emocje. Innym przykładem jest litera "L" w kółeczku, identyfikowana bez zawahania z Legią Warszawa. Budzi dużą miłość.

PAP: Albo nienawiść.

A.K.: Tak. Ciekawie jest patrzeć, jak to kształtuje miasto. Sztuka czy projektowanie graficzne mogą zmieniać miasto - i miasto powinno to dostrzegać.

PAP: Miasto, czyli kto?

A.K.: Słuszna uwaga. Miasto to my wszyscy. Ale tu mam na myśli decydentów, czyli urzędników i deweloperów. Oni kształtują politykę i wizerunek miasta. Urzędnicy, radni mają wpływ na to, jakie przestrzenie zostaną zachowane, czy zostaną odtworzone i jak. Współpraca władz miasta z architektami, artystami czy projektantami graficznymi mogłyby pokazać, jak to może wyglądać. W jakim stopniu za niewielkie pieniądze możemy prototypować przestrzeń miejską. Artyści i projektanci graficzni są czujni, obserwują, podróżują po świecie i mogą nam pokazać, w jakim kierunku przestrzeń publiczna mogłaby się rozwijać.

PAP: A czy inne miasta mają swoją typografię?

A.K.: Tak, choć jest to trudne do uchwycenia. Nowy Jork ma silny, surowy, modernistyczny rys. Projektanci ze Szwajcarii czy Holandii cenią minimalizm i prostotę. Z kolei Paryż kojarzony jest z secesyjnym krojem, a Londyn z punkiem lat 70. Moda, kultura, muzyka, dizajn mają duży wpływ na to, jak postrzegamy litery w mieście.

PAP: Czym jest projekt "Kultura XXI-wiecznej Warszawy. Archiwum Online"?

A.K.: W Fundacji Bęc Zmiana mamy poczucie, że sztuka, a w tym typografia, zmieniły Warszawę. Na warsztatach ze studentami, na przykład wydziału architektury na politechnice, dowiadujemy się, że nie znają projektów, które nam wydają się oczywiste - jak na przykład "Dotleniacz" Joanny Rajkowskiej czy "UFO" międzynarodowej grupy artystów, architektów i projektantów EXYZT. One były efemeryczne, ale naszym zdaniem ważne dla kształtowania przestrzeni publicznej. Wynika to z luki informacyjnej. Wydaje się, że wszystko jest w sieci, ale wielu informacji o projektach kulturalnych z początku XXI w. brakuje. Czas początków internetu ginie, dlatego powinniśmy gromadzić jak najwięcej artefaktów, artykułów, zdjęć z tego czasu i pomagać zdobywać tę wiedzę studentom, naukowcom czy dziennikarzom, którzy szukają o nich informacji. Do pierwszej edycji archiwum specjalnie wybraliśmy projekty w przestrzeni publicznej, które naszym zdaniem zmieniły miasto, a były dotowane z budżetu miasta. Chcemy pokazać urzędnikom oraz mieszkańcom, że warto łączyć architektów, urbanistów z artystami. Drobna, artystyczna, efemeryczna instalacja, jak Różowe Jelonki nad Wisłą, może mieć duży wpływ na projektowanie miasta.

PAP: To skąd typografia jako jedna z dziedzin archiwum? Czemu także na to zwróciliście uwagę? Niektóre czcionki powstały na podstawie liter sprzed XXI wieku.

A.K.: Interesuje nas to, jak współcześni projektanci się tym bawią, czy interesuje ich warstwa historyczna. Jeśli tworzą współczesną typografię, to czy robią to zupełnie od nowa, czy inspirują się dawnymi projektami. W "Notesie Na 6 Tygodni" jesteśmy wrażliwi na "literę". Widnieje w nim rubryka typograficzna, w której śledzimy projekty młodych autorów krojów pism. Notes zaprojektował i składa jeden z najlepszych współczesnych projektantów graficznych – Grzegorz Laszuk. Mam nadzieję, że zwracając uwagę na litery, zwrócimy uwagę na ten detal, jakość projektowania szczegółów, z których składa się miasto.

PAP: Ostatnie dwa projekty w archiwum – "Bar Sady" i "Orzeł" - pochodzą z 2023 roku. Czy w tym roku planowana jest kontynuacja?

A.K.: Mam nadzieję. Obserwujemy renesans zainteresowania typografią. Instytucje kultury dają dużo swobody projektantom. Na przykład Muzeum Narodowe w Warszawie ma śmiały i nowoczesny logotyp, autorstwa studia MesmerCenter, który widnieje na wielkim gmachu w centrum Warszawy. Wyznacza kierunek, ośmiela. Młode pracownie chcą takich wyzwań.

Agnieszka Kowalska jest dziennikarką, redaktorką działu Orientuj się! magazynu "Notes Na 6 Tygodni" Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana oraz kuratorką projektu "Kultura XXI-wiecznej Warszawy. Archiwum Online". Z wykształcenia historyczka sztuki. Przez 15 lat pracowała w "Gazecie Wyborczej". Współtworzyła kulturalny magazyn "WAW", bazar ZOO Market oraz miejski serwis Warszawawarsaw.com z Mamastudio. Jest autorką alternatywnych przewodników z cyklu "Zrób to w Warszawie!", "Warszawa Warsaw". Dla Domu Spotkań z Historią stworzyła książki i wystawy: "Letnisko" o Linii Otwockiej oraz "Zielona Warszawa".

W depeszy wymieniamy warszawskie obiekty, charakterystyczne dla miasta:

Astoria - bar szybkiej obsługi, w którym zatrzymał się czas. Mieścił się na parterze budynku Uniwersamu Grochów na ul. Grochowskiej 207. Skromne menu rodem z PRL-u dopełniały lamperie na ścianach oraz ogromne kaktusy w stojące w witrynie.

Bar Amatorska - bar istniejący od czasów PRL-u, przeniesiony z Nowego Światu 21 na ul. Foksal 17. W jego wnętrzu znajdują się charakterystyczne horyzontalnie powieszone lustra. Niezmiennie, od lat, można tu za niewielką cenę zjeść flaki, bigos, tatara czy śledzia popijając procentowym trunkiem. Przesiadują w nim stali klienci oraz studenci.

Bar Jaś i Małgosia - obecnie kawiarnia znajdująca się przy al. Jana Pawła II (ówczesnej ul. Marchlewskiego). Pierwotny bar powstał w 1967 r. Jednym z jego symboli był neon z nazwą baru, który zachował się do dziś. Przed 2000 rokiem można było w nim zjeść słynną golonkę, napić się wody z saturatora, słuchając muzyki z szafy grającej, wśród mebli z lat 60.

Bar Sady - bar mleczny, jeden z ostatnich reliktów przeszłości, znajdujący się przy ul. Krasińskiego 36. Modernistyczny pawilon został zaprojektowany przez architektkę Halinę Skibniewską jako część usługowa osiedla Sady Żoliborskie. Do dziś zachował się oryginalny szyld z dużymi żółtymi literami.

Dotleniacz - czasowa instalacja na skwerze przy pl. Grzybowskim z aparaturą ozonującą powietrze. Sprawiała, że nad powierzchnią sztucznego stawu unosiła się mgiełka. Wokół można było przysiąść na kolorowych siedziskach. Jej autorką jest artystka Joanna Rajkowska.

Izis - legendarny salon urody Kosmetyczno-Lekarskiej Spółdzielni Pracy założony w 1927 r. Funkcjonuje do dziś. Znajduje się na ul. Marszałkowskiej 55. Neonowy szyld reklamuje salon niezmiennie od lat 70.

Orzeł - Robotniczy Klub Sportowy "Orzeł" znajduje się przy zabytkowym, nieczynnym torze kolarskim Nowe Dynasy na Kamionku. Jest przykładem funkcjonalistycznego modernistycznego obiektu sportowego z lat 70.

Park Akcji "Burza" - znajduje się na ul. Bartyckiej. Na jego terenie położony jest Kopiec Powstania Warszawskiego. Niedawno zrewitalizowany park otrzymał dwie nagrody w 13. edycji Nagrody Architektonicznej Polityka oraz został zwycięzcą X. edycji Nagrody Architektonicznej Prezydenta m.st. Warszawy. Park jst miejscem historycznej zadumy, jak i odpoczynku. Na szczyt kopca prowadzą wąwozy, których ściany zostały wykonane z gruzobetonu pozyskanego na miejscu.

Różowe Świecące Jelenie - czasowa instalacja artystyczna w postaci trzech różowych jelonków rozświetlała teren nad tunelem Wisłostrady, obok Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Autorkami pracy są Luiza Marklowska i Hanna Kokczyńska. Istniała od 2004 do 2007 roku.

Supersam - samoobsługowy pawilon handlowy. Pierwszy w Polsce supersam, mniejszy od megasamu, a większy od samu. Powstał w 1962 r. przy ul. Puławskiej 2. Został zaprojektowany przez architektów Jerzego Hryniewieckiego, Macieja Krasińskiego oraz Ewę Krasińską. Ochrzczony jedną z pereł warszawskiego modernizmu. Przez warszawiaków kojarzony także, dzięki wielkiemu neonowemu szyldowi. Ten modernistyczny budynek zagrał m.in. w filmach "Dzięcioł" i "Lekarstwo na miłość". Dziś w jego miejscu stoi Pasaż handlowo-usługowy Plac Unii.

UFO - czasowa instalacja w kształcie statku kosmitów na pl. na Rozdrożu pełniąca funkcję centrum kultury, autorstwa międzynarodowej grupy artystów, architektów i projektantów EXYZT. Istniała w 2011 r. W UFO można było odpocząć, zorganizować potańcówkę, czy tzw. garażówkę, schłodzić nogi w basenie, a nawet nocować.

Uniwersam Grochów - pierwsza galeria handlowo-usługowa na Pradze Południe. Powstała w latach 70. Przez lata mieściło się w niej centrum życia handlowo-społecznego. Został zburzony w 2016 r., a następnie zastąpiona nowoczesną Galerią handlową Rondo Wiatraczna.

Warszawa Powiśle - klubokawiarnia w zabudowie przystanku PKP Warszawa Powiśle autorstwa Grupy Warszawa. Modernistyczny budynek został wpisany do rejestru zabytków. Znajduje się przy ul. Leona Kruczkowskiego 3B. Pawilon jest częstym miejscem interwencji artystycznych.

Warszawa Śródmieście - podziemny dworzec kolejowy znajdujący się w okolicy Pałacu Kultury i Nauki. Na jego dachu znajduje się neonowy szyld z nazwą dworca. (PAP)

Rozmawiała: Zuzanna Piwek

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Hel
5.9°C
wschód słońca: 07:12
zachód słońca: 15:46
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Helu